"Muza Koszmarów" Laini Taylor
Oryginalny tytuł: Muse of Nightmares
Tłumaczenie: Bartosz CzartoryskiLiczba stron: 474
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Cykl: Strange the Dreamer
Data wydania: 27 luty 2019
Moja ocena: 10/10
SPOJLERY DLA OSÓB KTÓRE NIE PRZECZYTAŁY JESZCZE MARZYCIELA
Wracamy do momentu w którym Lazlo myślał, że stracił Sarai.
Widział jak umiera, ale Minya uchroniła jej duszę przed całkowitym zniknięciem.
Wszyscy odetchnęli z ulgą, jednak nawet to po chwili zmieniło się w chwilę grozy.
Lazlo stanął przed ogromnym wyborem, mógł uratować albo ukochaną Sarai, albo
ludność mieszkającą w Szlochu. Minya pielęgnowała gniew i chęć zemsty od chwili
gdy prawie wszyscy zamieszkujący Cytadelę zostali zabici. Od chwili gdy ona
zdołała uratować tylko czwórkę małych dzieci, a krzyki strachu i cisza po
śmierci ciągle nawracały do niej potęgując nienawiść. Co mógł Lazlo w tym
wypadku zrobić? Pozwolić jej na rzeź? Czy też uchronić wszystkich prócz Sarai?
Ale akcja książki nie krąży tylko wokół tych bohaterów. Bo „Muza Koszmarów” rozpoczyna się tak
naprawdę od zupełnie innej strony. Poznajemy nowe postacie. Nowy świat. Nowe
podejście do życia i ich nowe pragnienia. Kora i Nova. Siostry, bliźniaczki.
Brutalnie traktowane, kochające to co przez wszystkich bohaterów
wcześniej poznanych jest znienawidzone. Czy to możliwe, żeby istniał inny świat
w którym Mesarhimowie to nie bogowie zła, rozpusty, a osoby niosące nadzieje?
Ta książka od pierwszych stron wyciąga z nas mnóstwo pytań.
Zadajemy je bez dostania odpowiedzi. Budują się nowe przypuszczenia, które
prawda przygniata i zmienia całkowicie. Jesteśmy ciągle zaskakiwani,
oczarowywani i dostajemy kolejne dawki niezwykłej historii. Laini Taylor
przenosi nas po raz kolejny do wspaniałego świata, dobrze wykreowanych
bohaterów, którzy wcale nie są tacy idealni. Mogę powiedzieć, że są wzorem
idealnej stworzonej postaci. Popełniają błędy, dojrzewają, znowu popełniają
błędy, wyciągają wnioski, a czasami są zmuszeni do podjęcia decyzji, które
wcale nie są dobre.. ale są „mniejszym złem”.
„Ulice były pełne jak żyły, pulsowały niczym pompowane
strumienie krwi. Tłum cisnął się przez miejsce arterie, a potem się z nich
wylewał. Szloch krwawił swoimi mieszkańcami.”
„Muza Koszmarów” podobnie jak „Marzyciel” to kopalnia
cytatów. Choć świat jest całkowicie stworzony i fikcyjny, to w każdym
rozdziale można wyciągnąć dla siebie lekcje. Można uczyć się z błędów
bohaterów, z ich postawy wobec drugiej osoby… można spojrzeć na żałobę z
perspektywy dziecka, a także na poczucie winy które jest niczym kwas – przeżera
duszę na wylot pozostawiając pustą skorupę człowieka.
Historia Lazla i Sarai wywołuje mnóstwo emocji, od radości
po smutek, od strachu, po ulgę, od złości, po spokój.. nie da się z nimi
nudzić, a reszta bohaterów? Dalej są tak samo barwni, wyjątkowi i wyróżniający
się wśród innych postaci. W tej książce dopracowany jest każdy malutki
szczegół. Mam wrażenie, że autorka nie pozostawiła w tej serii nic przypadkowi,
wszystko jest stworzone w jakimś celu. I odkrywanie tych celów to prawdziwa
frajda.
Lazlo to ideał bohatera. Może nie jest super twardzielem z
umięśnionymi bicepsami, może nie jest wybuchowy, ani nawet specjalnie
przystojny i właśnie dlatego jest idealny. Bo jest prawdziwy. Myli się, kłamie,
zawiera przyjaźnie, potrafi wybaczyć najgorsze zło i znaleźć światełko radości
nawet w chwili gdy wydaje się, że nie może być już lepiej. Odkrywa swoje
ciało, możliwości na nowo i wcale go to nie przeraża.
A Sarai? Biedna Sarai, która nie dość, że przeżywa koszmar
to do tej pory sama tworzyła koszmary. Była „Muzą Koszmarów”, lecz czy nadal
nią jest? Minya stawia ją w ciężkiej sytuacji, uświadamia ją jak wielką ma
kontrolę i jak wiele tą kontrolą może zdziałać.
„Dwie połówki nie czyniły całości, nadal były rozdzielonymi
i zakrwawionymi, zupełnie osobnymi częściami: jedna pozostała lojalna wobec
rodziny, druga starała się zrozumieć, że ludzie także stali się ofiarami.”
Lecz co z Jaskółką, Ruby i Feralem? Oj oni swoje duże rolę
też odgrywają. Można powiedzieć, że mają większy wpływ na przebieg akcji całej
książki niż się spodziewałam. Stają się niezwykle istotni w całej historii.
Jaskółka jest najmniej wyraźna z całej trójki, a Ruby i Feral non stop wywołują
jakieś poruszenie. Okropnie się związałam z tymi wszystkimi bohaterami. Polubiłam
nawet Thyona! Byłam ostrożna, aczkolwiek z czasem zrozumiałam dlaczego jest
taki, a nie inny i przede wszystkim lubię go za to, ze on zrozumiał… ale co to
musicie się sami dowiedzieć.
Świat, postacie, narracja, słowa, cytaty, fabuła… naprawdę pokochałam
tą serię. Pokochałam ją i serce mi się łamie, że to wszystko już za mną. Że
jestem już po i nie cofnę czasu, żeby przeżywać tą historię raz za razem.
Chociaż gdyby Rook istniał naprawdę… to byłby idealny pomysł!
Sarai i Lazlo to wspaniale wykreowana para. Nie byli do
siebie idealnie dopasowani i troszkę brakowało mi samego rozwinięcia ich relacji
w tej książce, choć w pierwszej części miałam jej pod dostatkiem. Nie za bardzo
podobał mi się wątek śmierci Małej i Dużej Ellen. Przykro mi było gdy się
dowiedziałam w rzeczywistości się stało. Ale tak na prawdę to nic nie zmieniłabym w
tej książce.
Największym minusem jest to… że nie mam teraz 3 części w
rękach! Nie wiem czy wyjdzie, teoretycznie to duologia, a jednak końcówka daje pewne nadzieje. Możliwe, ze tylko moje serce spragnione kontynuacji tak to odbiera dlatego nie chcę mówić, że na pewno będzie kolejna część.
Polecam wszystkim gorąco, serdecznie i w każdy inny możliwy
sposób. Chciałabym, żeby tą serię przeczytali wszyscy, żeby każdy dał się
ponieść historii Lazla i Sarai, żeby każdy zatopił się w magii, w pięknych
opowieściach, płynnym języku no i poznał czym jest niebieska skóra. Gdybym
miała wybierać świat książkowy w jakim chciałabym żyć to myślę, że chciałabym
być na miejscu Lazla i poznać te części podróży które on sam przeżył.
„ - Życzenia nie spełniają się ot tak. To tylko kółeczka,
które malujesz wokół tego, czego pragniesz. Trafić do celu musisz już sama.”
Wydawnictwo przyszykowało dla nas wspaniały Box z "Muzą Koszmarów", a tutaj jest do niego link: idz.do/zamow-muze93.
Bardzo chciałabym podziękować za egzemplarz recenzencki Wydawnictwu Sine Qua Non, Portalowi Czytampierwszy.pl
Komentarze
Prześlij komentarz