"Caraval. Chłopak, który smakował jak północ" - Stephanie Garber



Oryginalny tytuł: Caraval
Liczba stron: 415
Wydawnictwo: Znak Literanova
Tłumaczenie: Mateusz Borowski
Moja ocena: 7/10
 
Ta książka opowiada historię dziewczyny bojącej się swojego cienia. Dziewczyny która gotowa jest wyjść za mąż za obcego mężczyznę byleby uwolnić siebie i swoją siostrę przed brutalnym ojcem. Dziewczyny która oddałaby własne szczęście, żeby ochronić siostrę przed wszelkimi krzywdami… a później ta dziewczyna znajduje się daleko za granicami wyspy z której nigdy nie wyjeżdżała, w świecie pełnym magii, kłamstwa i oszustw. Jest zupełnie naiwna. Nie zna tam nikogo poza przebiegłym chłopakiem który jeszcze chwile temu uwodził jej siostrę! A teraz główna bohaterka jest daleko od demu wśród obcych ludzi i na dodatek jedyna ukochana jej osoba znika. Wtedy rozpoczyna się Caraval. Czy Scarlett zdoła odnaleźć Tellę? Czy Julian jest tą osobą za którą się podaje? Czy zdąży na swój ślub, który przecież ma uwolnić obie siostry od krzywd? Czy odnajdzie się w magii? I w końcu, czy odróżni prawdę od kłamstwa?

Ta książka to jedna wielka zagadka. Przyznam szczerzę, że dość długo zajęło mi jej czytanie, ponieważ początek mnie nudził. Możliwe, że bohaterka mi od razu nie przypadła do gustu. Scarlett jest osobą zamkniętą w swoim bólu i strachu, która uważa, że poświęcenie siebie w małżeństwie z obcym człowiekiem uratuje ją i Tellę. Dziewczyna jest tak naiwna, że aż to razi w oczy, ale oczywiści jest to zrozumiałe skoro obie dziewczyny zamknięte są przez całe swoje życie na jednej wyspie. Przeżywają tam koszmar i sama się dziwie jak Tella utrzymuje taką spokój ducha. Jest wręcz chodzącą energią która podjęłaby się każdego ryzyka byleby wyjechać z wyspy. Widzi inne rozwiązania jeżeli chodzi o ucieczkę niż Scarlett, dlatego gdy dowiaduje się o zaproszeniu na Caraval przez samego Legendę, Tella nie zastanawia się nad tym długo. Organizuje wyjazd. Jednak ślub Scarlett ma odbyć się za parę dni, dlatego druga siostra mocno oponuje. Sytuacje późniejsze sprawiają, że wszyscy znajdują się na wyspie Legendy i zaczyna się walka o przetrwanie.

Julian mnie irytował na początku. Był jedną wielką niewiadomą, nie mogłam odgadnąć jego zamiarów. W jednym momencie miałam pomysł na jego intencje, a później okazało się, że było zupełnie inaczej. Zaskakiwał mnie cały czas! Polubiłam go po jakimś czasie i nawet stał się moim ulubieńcem.

„ – Ty szubrawcu! – Scarlett uderzyła go w twarz.”

Oczywiście nasza główna bohaterka też pokazuje pazurki. Czasami nie wtedy kiedy trzeba, bywa że za ostro reaguje lub nie odzywa się w ogóle. Jednak ten brak idealizmu w niej jest cudowny.
Powiem wam, że świat stworzony przez autorkę w trakcie Caravalu jest odrobinę dla mnie zbyt chaotycznie przedstawiony. Gubiłam się szybko, nie wiedziałam gdzie co jest, miałam problem z wyobrażeniem sobie niektórych rzeczy, a jednak uważam to wszystko za wyjątkowo oryginalny pomysł. Wiadomo, że teraz jakikolwiek wymyślony turniej będzie się kojarzyć z Igrzyskami śmierci, ale jednak tutaj wygraną nie jest życie, a spełnienie życzenia. Ludzie wręcz gnają do tego żeby brać udział w Caravalu.

Końcówka była wspaniała. Totalnie nieprzewidywalna, totalnie pomieszana, zwariowana i z zagadką nie do końca rozwiązaną. O rany ile czytanie końcówki kosztowało mnie nerwów! Próbowałam myśleć jak autorka i spróbować wymyślić zakończenie, ale w życiu mój pomysł nie był równy temu co przeczytałam.

Język którym posługiwała się autorka był prosty, obrazy które malowała były łatwe do wyobrażenia – oczywiście mówię o dość prostych sytuacjach, a nie związane z magią, bo to było trochę pogmatwane. A jednak uważam, że książka należy do tych dobrych, które zapadną w pamięć. Lubię historie oryginalne, które mnie nie zawodzą. Bo prawda jest taka, że ja dość sceptycznie podchodzę do oryginalnych pomysłów, a po takich książkach jak „Caraval. Chłopak, który smakował jak północ” ogromnie się cieszę, że zaczęłam ją czytać.

Plusami jest oczywiście język którym autorka pisze, oryginalny pomysł, stworzenie bohaterów, oraz postaci głównej bohaterki która nie jest idealna. Zasady Caravalu są niezwykłe, zaskakujące, a przebieg samej gry przerażający. Strasznie podoba mi się też wydanie. Litery są duże, początek rozdziału oryginalny, a sama książka podzielona jest na kilka działów które fantastycznie oddzielają poszczególne części.

Minusem są opisy magicznych miejsc, sytuacji… są trochę pogmatwane i ja się gubiłam. Wkurzała mnie trochę główna bohaterka, bo naturalne jest, że czytelnika trochę bardziej ciągnie do żywiołowej osoby niż takiej która tak bardzo się wszystkiego boi, a jednak moje zdanie się gwałtownie zmieniło po paru rozdziałach.

Minusy nie są aż takie wielkie, żeby mocno obniżać moją ocenę. Dlatego daje jej 7/10. „Caraval” należy do dobrych książek po których sięgam ponownie żeby przypomnieć sobie historię od nowa. Na pewno jej nie zapomnę bo zrobiła na mnie duże wrażenie. Polecam ją każdemu który jest gotowy na nową, oryginalną historię w której nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Pocałunek Zdrajcy" - Erin Beaty

„Zaklinacz ognia” – Cinga Williams Chima

"Cienie" - Wojciech Chmielarz