„Zaklinacz ognia” – Cinga Williams Chima



Oryginalny tytuł: Flamecaster
Liczba stron: 480
Wydawnictwo: Moondrive, otwarte
Tłumaczenie: 
Dorota Dziewońska
Cykl: Starcie królestw
Moja ocena: 5/10

Czasami dom jest jedynym miejscem, w którym można znaleźć uzdrowienie.”

Chłopiec jest ambitny. Chce się uczyć, chce rozwijać. Jednak wie, że może nie mieć na to szans przez rozpacz w jakiej się pogrąża cała jego rodzina. Ale stara się. Sięga po amulet który powinien dostać jak będzie starszy i szuka ojca. Próbuje go przekonać, że musi się rozwijać, musi się uczyć, nie chce być osobą niepielęgnującą swój dar. I ojciec się z nim zgadza, jednak zanim cokolwiek chłopak zdąży zrobić zostaje napadnięty. Nieoczekiwana śmierć kolejnego członka rodziny rozbija go na kawałeczki. Ucieka z rodzinnego domu, żeby się szkolić… ale na mistrza trucizn.
Dziewczyna na karku ma dziwne znamię, a ogień to jej brat, zmuszana do pracy w kopalniach rozwija w sobie bunt, nienawiść i umiejętności potrzebne do walki.
Życie Adriana i Jenny łączy się w miejscu gdzie wszystko powinno się skończyć. Czy zaczną ze sobą współpracować? Czy znajdą wspólny środek do rozwiązania problemu?

Adriana bardzo polubiłam. Przeszedł ciężką drogę, był tajemniczym chłopcem, który przez 1/4 roku znikał, żeby się szkolić samodzielnie. Ma potężną moc, popełnia masę błędów, a jednocześnie jest błyskotliwy i bardzo szybko się uczy. Irytowało mnie to, że tak szybko rozwinął się wątek pomiędzy nim i Jenną, chociaż ich poznanie było świetnym pomysłem.

Jenna troszkę mnie irytowała. Miałam wrażenie, że jest odrobinę samolubna, a później zrobiła się z niej niewinna łania. Była zamknięta na wszystkich przez całe życie, dopóki nie spotkała Adriana. Zmieniła się nie do poznania. Czy na lepsze?

Ich wspólny wątek za szybko według mnie się potoczył, był trochę niedbale przygotowany i nie podobało mi się zakończenie. Początek książki ciągnął mi się okropnie. Język jakim autorka się posługiwała był prosty, łatwy dlatego przelatywało się dość szybko kartki, jednak same zdania były takim niezaplanowanym chaosem. Miałam wrażenie, że to było bez ładu i składu. Pomysł ogólny był bardzo dobry i oryginalny jednak źle przedstawiony. Nie lubię pisać negatywnych opinii dlatego będzie to krótka recenzja.

Podsumowując była to stosunkowo średnia książka. Skończyłam ją czytać 3 dni temu i mam problem z przypomnieniem sobie co dokładnie tam się działo. Przeczytałam ją bardzo szybko jednak robiłam to z myślą, że może za chwile się rozkręci. Niestety się zawiodłam. Pomysł mi się ogromnie podobał, ale ogólny zapis, ten chaos na początku.. no średnio mi się podobało. Oczywiście druga połowa była znacznie lepsza, ale dalej nie to na co czekałam. Daje jej ocenę 5/10. Polecam ponieważ książkę czyta się szybko, ma oryginalny pomysł i bohaterowie są w porządku.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Pocałunek Zdrajcy" - Erin Beaty

"Cienie" - Wojciech Chmielarz